Aug. 6th, 2010
Jacek Kaczmarski
Aug. 6th, 2010 09:41 am Вот только за такие открытия можно многое простить Сети с ее глупостями, бредятиной и постословием: Jacek Kaczmarski
А вот и слова -- заранее прошу прощения: подстрочник каждый может сделать, на на литературный перевод остается только надеяться. Просто чудо какое открытиe -- для меня, разумеется.
Nasza klasa
Co się stało z naszą klasą? Pyta Adam w Tel-Avivie
Ciężko sprostać takim czasom, ciężko w ogóle żyć uczciwie
Co się stało z naszą klasą? Wojtek w Szwecji w porno-klubie
Pisze: dobrze mi tu płacą za to, co i tak wszak lubię (x2)
Kaśka z Piotrkiem są w Kanadzie, bo tam mają perpektywy
Staszek w Stanach sobie radzi, Paweł do Paryża przywykł
Gośka z Przemkiem ledwie przędą - w maju będzie trzeci bachor
Próżno skarżą się urzędom, że też chcieliby na zachód
Za to Magda jest w Madrycie i wychodzi za Hiszpana
Maciek w grudniu stracił życie, gdy chodzili po mieszkaniach
Janusz, ten co zawiść budził, że go każda fala niesie
Jest chirurgiem - leczy ludzi, ale brat mu się powiesił
Marek siedzi za odmowę, bo nie strzelał do Michała
A ja piszę ich histrorię - i to już jest klasa cała
Jeszcze Filip - fizyk w Moskwie, dziś nagrody różne zbiera
Jeździ kiedy chce do Polski, był przyjęty przez premiera
Odnalazłem klasę całą na wygnaniu, w kraju, w grobie
Ale coś się pozmieniało: każdy sobie żywot skrobie
Odnalazłem całę klasę wyrośniętą i dojrzałą
Rozdrapałem młodość naszą, lecz za bardzo nie bolało
Już nie chłopcy, lecz mężczyźni. Już kobiety, nie dziewczyny
Młodość szybko się zabliźni, nie ma w tym niczyjej winy
Wszyscy są odpowiedzialni, wszyscy mają w życiu cele
Wszyscy w miarę są normalni, ale przecież to niewiele
Nie wiem sam, co mi się marzy, jaka z gwiazd nade mną świeci
Gdy wśród tych nieobcych twarzy szukam ciągle twarzy dzieci
Czemu wciąż przez ramię zerkam, choć nie woła nikt: Kolego!
Że ktoś ze mną zagra w berka, lub przynajmniej w chowanego
Własne pędy, własne liście zapuszczamy każdy sobie
I korzenie oczywiście na wygnaniu, w kraju, w grobie
W dół, na boki, wzwyż, ku słońcu, na stracenie, w prawo, w lewo
Kto pamięta, że to w końcu jedno i to samo drzewo...
Jedno i to samo drzewo...
А вот и слова -- заранее прошу прощения: подстрочник каждый может сделать, на на литературный перевод остается только надеяться. Просто чудо какое открытиe -- для меня, разумеется.
Nasza klasa
Co się stało z naszą klasą? Pyta Adam w Tel-Avivie
Ciężko sprostać takim czasom, ciężko w ogóle żyć uczciwie
Co się stało z naszą klasą? Wojtek w Szwecji w porno-klubie
Pisze: dobrze mi tu płacą za to, co i tak wszak lubię (x2)
Kaśka z Piotrkiem są w Kanadzie, bo tam mają perpektywy
Staszek w Stanach sobie radzi, Paweł do Paryża przywykł
Gośka z Przemkiem ledwie przędą - w maju będzie trzeci bachor
Próżno skarżą się urzędom, że też chcieliby na zachód
Za to Magda jest w Madrycie i wychodzi za Hiszpana
Maciek w grudniu stracił życie, gdy chodzili po mieszkaniach
Janusz, ten co zawiść budził, że go każda fala niesie
Jest chirurgiem - leczy ludzi, ale brat mu się powiesił
Marek siedzi za odmowę, bo nie strzelał do Michała
A ja piszę ich histrorię - i to już jest klasa cała
Jeszcze Filip - fizyk w Moskwie, dziś nagrody różne zbiera
Jeździ kiedy chce do Polski, był przyjęty przez premiera
Odnalazłem klasę całą na wygnaniu, w kraju, w grobie
Ale coś się pozmieniało: każdy sobie żywot skrobie
Odnalazłem całę klasę wyrośniętą i dojrzałą
Rozdrapałem młodość naszą, lecz za bardzo nie bolało
Już nie chłopcy, lecz mężczyźni. Już kobiety, nie dziewczyny
Młodość szybko się zabliźni, nie ma w tym niczyjej winy
Wszyscy są odpowiedzialni, wszyscy mają w życiu cele
Wszyscy w miarę są normalni, ale przecież to niewiele
Nie wiem sam, co mi się marzy, jaka z gwiazd nade mną świeci
Gdy wśród tych nieobcych twarzy szukam ciągle twarzy dzieci
Czemu wciąż przez ramię zerkam, choć nie woła nikt: Kolego!
Że ktoś ze mną zagra w berka, lub przynajmniej w chowanego
Własne pędy, własne liście zapuszczamy każdy sobie
I korzenie oczywiście na wygnaniu, w kraju, w grobie
W dół, na boki, wzwyż, ku słońcu, na stracenie, w prawo, w lewo
Kto pamięta, że to w końcu jedno i to samo drzewo...
Jedno i to samo drzewo...
ЭПИТАФИЯ БРУНО ЯСЕНСКОМУ
Перевод Натальи Горбаневской
Прокоптилась Европа, как лосось королевский,
На крюке золоченом в дыме газов вися,
Спорит повар французский с обершефом немецким,
Что и как приготовить из того лосося.
Старых бабок рецепты в этот век непригодны,
Потроши эту рыбу, но умелой рукой,
Вот распорото брюхо, а из брюха народы
Дипломатам на блюдо вытекают икрой.
Я вкушаю в Париже гниль вонючего сыра,
Я вдыхаю гриппозный серый лондонский чад,
Был в Мадриде и в Риме и объездил полмира,
Но напрасно старался тут найти свой причал.
Я причалю в столице азиатской и красной,
Где история в ступке человека толчет,
Где чучмек мне откроет ширь души распрекрасной,
Где земля изобильна, а поэтам почет.
У поэтов валютой там набиты карманы,
И народное счастье славит каждый куплет,
Там багрянее крови стяг над нами багряный,
А багрянее стяга первомайский букет.
Там, поляк и вчерашний обитатель Европы,
Форме новое я содержание дам,
Будут сонмы поэтов целовать мне подошвы,
Я им великодушно звездной манны раздам.
Бруно Ясенский: немецкое имя,
Фамилия польской шляхты,
Еврей, коммунист, бывал и в Риме,
Завязал в Париже контакты.
В Москве арестован как шпион,
Судим, но не расстрелян,
Ушел с этапом. С этих пор
След его потерян.
Молодой, гениальный, в белом-белом безумье
К мерзлоте примерзаю, словно мамонта кал.
А скуластый охранник, в моей шапке и шубе,
На меня же ощерил желтозубый оскал.
Вдруг я вижу: пред Богом, тем, какому служил я,
Кого чтил вам назло я, — пребываю в раю!
Вижу Бога такого, как себе заслужил я,
А мой труп леденеет в заполярном краю.
С азиатским акцентом держит речь он по-русски,
Сплюнет в желтые зубы и начистит сапог,
Смотрит повар немецкий, смотрит повар французский,
Как лосося с икрою уплетает мой Бог.
По его подбородку алый сок ручейками,
Жрет он кости и кожу, мозг съедает и плоть.
Тот лосось ему в жертву и коптился веками,
А он ждал терпеливо — Пусторотых Господь!
Epitafium dla Brunona Jasieńskiego
Europa się wędzi niby łosoś królewski
W dymie gazów bojowych, wbita na złoty hak
Żre się kucharz francuski z szefem kuchni niemieckiej
Z ryby tak smakowitej - co przyrządzić, i jak.
Żaden stary się przepis nie wydaje jej godny,
Tak czy siak trzeba będzie rybę przeciąć na pół.
Już rozpruto podbrzusze, płynie z głębi jam rodnych
Czarny kawior narodów, politykom na stół.
A ja wdycham Londynu grypogenne opary,
I Paryża kosztuję zgniłowonny roque-forte.
Po "la manszy" się błąkam, w Rzymie szukać mam wiary
Bezskutecznie za swój pragnąc brać każdy port.
A mój port jest w stolicy krasnolicych Azjatów,
Gdzie w moździerzu historii nowy utrze się lud!
Tam mi Kałmuk otworzy duszę swoją, jak bratu,
Tam pod ziemią - bogactwa siarki, węgla i rud!
Tam poeci kieszenie mają pełne dolarów,
I za szczęście ludzkości przelewają swój tusz!
Tam czerwieńsze od krwi są kumulusy sztandarów,
Od sztandarów zaś pąki pierwszomajowych róż.
Tam - ja, Polak i były obywatel Europy
Pieśń rozwinę i formie nową nadam tam treść,
Bataliony poetów będą lizać mi stopy;
Ja im mannę gwiazd sypnę, żeby mieli co jeść!
Bruno Jasieński - niemieckie imię, nazwisko polskiej szlachty,
Bywał w Rzymie, paryskie miał kontakty.
W Moskwie sądzony za szpiegostwo, skazany i zesłany.
Zaginął gdzieś po drodze. Odtąd los jego jest nieznany.
Drogą białą jak obłęd, w śnieg jak w łajno mamuta
Idę młody, genialny, ręce łańcuch mi skuł.
Strażnik z twarzą Kałuka w moim płaszczu i butach
Żółte zęby wyszczerza, jakby kwiat siarki żuł.
Nagle widzę, żem w Raju, po lodowej podróży,
A on - Bóg mój, którego czciłem wam wszak na złość!
Mam więc Boga takiego, na jakiegom zasłużył,
A tam trup mój, biedaczek - zmarzł już całkiem na kość.
Pan zaś spluwa żółtawo, smarka w palce bez hustki
I na krzesło "stół" mówi, a na stół mówi "stoł",
Patrzy kucharz niemiecki wraz z kucharzem francuskim
Jak łososia z kawiorem między zęby już wziął.
Sok po brodzie mu płynie, niewątpliwie czerwonej
Łyka skórę i ości; Wyssał oczy i mózg.
Wszak przez wieki ten łosoś był dla niego wędzony,
A on czekał cierpliwie - ciemny Bóg pustych ust.